piątek, 17 maja 2013

Rozdział 3


-Sorry.
-N..nie ma za co - wykrztusiłam i jeszcze przez chwilę przyglądałam się jak chłopak się oddala. Szedł prosto przed siebie, nie zważając na nikogo.Wyglądał na mniej więcej w moim wieku, może trochę starszy. Ciężko było mi to określić, ponieważ miał okulary przeciwsłoneczne i kaptur na głowie. Miał ubrane ciemne rurki, zieloną bluzę i czarną, rozpiętą kurtkę.

***

Stanęłam w drzwiach i ogarnęło mnie przerażenie. Przerażenie na widok mojego pokoju. Nie było w nim widać nawet kawałka podłogi. Wszędzie leżały porozrzucane ubrania. Mój pokój w niczym nie przypominał pokoju dziewczyny, prędzej można by powiedzieć, że była to dżungla. Dobra trzeba tu trochę posprzątać... Jednak zanim to zrobiłam przebrałam się w mój kochany, zielony dres. Ogarnięcie wszech panującego bałaganu zajęło mi mniej, niż się spodziewałam. Byłam zmęczona, ale było widać efekty mojej pracy. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie gorącą czekoladę. Do kuchni weszła mama.
-Listonosz przyniósł dzisiaj paczkę dla ciebie.
-Poważnie? Do mnie ? - zdziwiłam się.
-Tak jest na stole, w salonie.
Rzuciłam wszystko i poszłam ją zobaczyć. Otwarłam ją i zdałam sobie sprawę, że przecież tydzień temu zamówiłam koszulkę ze zdjęciem Nialla. Rozłożyłam ją i przymierzyłam od razu. Była za duża, ale właśnie taką chciałam. Niechętnie ściągnęłam t-shirt i schowałam go z powrotem do opakowania. Wróciłam do kuchni, aby zrobić sobie kanapki. Kiedy zjadłam, zabrałam koszulkę i poszłam na górę, do siebie. Włożyłam ją do szafy, usiadłam wygodnie na łóżku i zaczęłam czytać książkę.


***

Rano, jak to rano, śpieszyłam się, żeby jakimś cudem zdążyć na lekcje. Dzisiaj do szkoły obiecała podwieźć mnie siostra, dlatego postanowiłam poleżeć dziesięć minut dłużej, co nie wyszło mi na dobre. Bez zastanowienia wsunęłam na siebie nowy t-shirt z Niallem, a do tego ciemno-zielone spodnie. Zabrałam potrzebne rzeczy i pobiegłam pędem na dół, poprawiając po drodze fryzurę.
-Ty kiedyś zapomnisz z domu zabrać głowy dziecko... - zaśmiała się mama.
-Muszę już lecieć, paaa!
-Na razie skarbie.
Wbiegałam po schodach do szkoły słysząc dzwonek na lekcje. Pobiegłam szybko do mojej szafki i wyciągnęłam książkę do biologii. Zatrzasnęłam drzwiczki z hukiem i pobiegłam w stronę klasy. Na korytarzach było coraz mniej osób. Nagle wydawało mi się, że ktoś mnie wołał. Zwolniłam i odwróciłam się, ale nie zobaczyłam nikogo. Już chciałam zacząć biec, kiedy odwróciłam głowę, wpadłam na chłopaka i oboje się przewróciliśmy. Zakręciło mi się w głowie, i zobaczyłam przed sobą, a właściwie pod sobą zielone oczy. Wstałam pośpiesznie i otrzepałam białą koszulkę.
-Przepraszam, śpieszyłam się.
-Nie to ja przepraszam, byłem zamyślony - odpowiedział chłopak wyraźnie rozbawiony całą sytuacją. Delikatnie się zarumieniłam. Prawdę mówiąc, to pierwszy raz widziałam go u nas w szkole, a nie wyglądał mi na pierwszoklasistę. Musiał być nowy. Miał piękne zielone oczy i czarne krótkie włosy. Mogę powiedzieć, że był nawet przystojny.
-Szukam gabinetu dyrektorki, może powiesz mi gdzie mam iść? - zapytał posyłając mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów. Jakbym go już gdzieś widziała....tylko gdzie ?
-Mam lekcje w klasie obok, chodź zaprowadzę cię - uśmiechnęłam się. Nie wiem czemu, ale chciałam zrobić na nim dobre wrażenie...
Chłopak dziwnie mi się przyglądał, a właściwie mojej koszulce.
-Widzę, że mam tutaj fankę...- wymruczał pod nosem.
-Co? - niedosłyszałam.
-A nie, nic, mówiłem, że jesteś fanką One Direction.
-No, tak się składa, że jestem, a co ?
-A tak tylko mówię. W ogóle to jestem James - wyciągnął do mnie dłoń.
-Amy - podałam mu swoją rękę. Dotarliśmy pod gabinet dyrektorki.
-No więc to tutaj.
-Dzięki.
-Nie ma za co - zerknęłam na zegarek - 8:10.
Wpadłam do klasy, przepraszając nauczycielkę za spóźnienie. Była nieźle wkurzona, tym bardziej, że akurat wszyscy pisali kartkówkę.
Nareszcie lekcje się skończyły. Nie miałam zamiaru siedzieć tu ani chwili dłużej. Nauczyciele uwzięli się na moją klasę. Na każdej lekcji pisaliśmy jakąś niezapowiedzianą kartkówkę.
Wychodziłam właśnie ze szkoły. Przed głównym wyjściem zobaczyłam Jamesa. Ubierał czarną, sportową kurtkę. Dopiero teraz dostrzegłam coś dziwnego. Chłopak miał zieloną bluzę. TĄ zieloną bluzę, którą wczoraj miał chłopak na którego przez przypadek wpadłam. 'Czyli to musiał być on'. Wracając, całą drogę myślałam o Jamesie. Nie umiem tego wytłumaczyć, po prostu nie mogłam przestać zadawać sobie różnych pytań na jego temat.
Ten chłopak zawrócił mi w głowie. Dlaczego? Sama nie wiem. Przecież normalnie już nie pamiętałabym, że wczoraj potrąciłam kogoś na chodniku. Ale on był jakiś taki dziwnie hmm... znajomy?
Żeby oderwać myśli od chłopaka postanowiłam odwiedzić Jess. Po drodze wstąpiłam do cukierni po jej ulubione babeczki z musem jagodowym.
Stanęłam przed drzwiami jej domu. Zapukałam. Otworzyła mi mama Jess, pani Evans.
-Dzień dobry - przywitałam się.
-Dzień dobry Amy, co słychać?  - uśmiechnęła się kobieta i wpuściła mnie do środka.
-Dziękuję, wszystko w porządku.
-U Jessicki jest Oliver, są na górze w pokoju - powiedziała łagodnie i gestem zachęciła mnie abym udała się schodami na pierwsze piętro. Kiwnęłam głową i pobiegłam do góry.
Z grzeczności zapukałam do drzwi po czym nacisnęłam klamkę i popchnęłam je.
Otworzyłam usta, żeby przywitać się z przyjaciółmi. Jednak to co tam zobaczyłam zupełnie mnie zaskoczyło....
CZY ONI SIĘ WŁAŚNIE CAŁOWALI?!

__________________________

Zdaję sobie sprawę, że pierwsze rozdziały zawsze są nudne, ale teraz do "ekipy" dołączył James, więc będzie ciekawiej xd
Miło byłoby gdybyście zostawili kilka komentarz ;)
To dla Was chwila, a ja cieszę się później przez cały dzień, że ktoś czyta moje wypociny ;p
Zdecydowanie za dużo piszę...Ughh...
Kocham Was <3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz