poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 4


CZY ONI SIĘ WŁAŚNIE CAŁOWALI?!

Jessica i Oliver odskoczyli od siebie jak oparzeni, kiedy weszłam do pokoju. Stałam z szeroko otwartymi ustami wpatrując się w nich.
-Tt..to, to nie tak jak myślisz - zaczęła Jess.
-Czyżby? Wydaje mi się, że to jest dokładnie tak jak myślę. Kiedy mieliście mi zamiar o tym powiedzieć? A może wcale nie chcieliście mi powiedzieć? Jak długo chcieliście robić ze mnie idiotkę? - zaczęłam krzyczeć w przypływie emocji. Byłam wściekła. Jak ona mogła? Myślałam, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, takimi jakby siostrami. A siostry mówią sobie wszystko prawda? Oliver też nie był bez winy. Odwróciłam się na pięcie i zbiegłam po schodach, zostawiając na komodzie babeczki. Na odchodnym krzyknęłam jeszcze, pani Evans, do widzenia i wyszłam.

***

 Leżałam na łóżku i próbowałam przetrawić to co chwilę temu miało miejsce. Jak ONI, dwójka moich najlepszych przyjaciół, którym bezgranicznie ufałam i wiedziałam, że mogę im wszystko powiedzieć, wykręcają mi taki numer?
Ugh... Nudziło mi się. Zawsze kiedy nie miałam co robić szłam do Jessicki... Ale teraz?
Przysięgam, jeżeli nie ma jakiegoś porządnego wytłumaczenia, to nie odezwę się do niej przez miesiąc.

***

Do szkoły podrzuciła mnie Rebbecka. Przeszłam korytarzem do swojej szafki, wbiłam ciąg cyfr i wyciągnęłam słownik z francuskiego. Trzasnęłam szafką i odwróciłam się. Poczułam, że znów do kogoś dobiłam. Usłyszałam głęboki śmiech. Popatrzyłam w górę i napotkałam te piękne zielone oczy.
-Znów się gdzieś śpieszysz? - zapytał wciąż się śmiejąc - I znów na mnie wpadasz.
-Jj..jaa przepraszam, cześć - odpowiedziałam speszona.
-Cześć, co tam?
-Dobrze dziękuję, a u ciebie?
-Ugh...Szkoda gadać... - zacisnęłam mocniej szczękę na przypomnienie wczorajszego dnia. Modliłam się, żeby nie spotkać nigdzie ani Jessicki, ani Olivera. Na moje nieszczęście dziewczyna właśnie przechodziła obok nas. Popatrzyłam na nią wzrokiem pełnym wyrzutów. Ta ze spuszczoną głową przeszła, nawet się nie odezwała.
-Zgaduję, że ma to związek z tą dziewczyną, mam rację?
Przytaknęłam.
-O której dzisiaj kończysz? - zapytał James.
-O 15:00, a dlaczego pytasz? - byłam ciekawa, do czego było mu to potrzebne.
-Co powiesz na małą przejażdżkę rowerową? - zarumienił się czekając na moją odpowiedź.
-Jasne - uśmiechnęłam się.
-Spotkamy się o 17:00? Przy szkole?
-Jesteśmy umówieni - uśmiechnęłam się życzliwie - A teraz przepraszam cię, muszę iść, bo jak nie dotrę na czas, na francuski, to może być źle - zaśmiałam się - Do zobaczenia - pomachałam mu i poszłam w stronę sali 25.

 ***

Punktualnie o 17:00 stawiłam się pod szkołą. James już czekał.
-Cześć, gotowa?
-Cześć. Gotowa na co? - zapytałam z uśmiechem.
-Na odrobinę szaleństwa, połączonego z świetną zabawą - zaśmiał się tajemniczo. Spojrzałam na niego niepewnie, po czym parsknęłam śmiechem.
-No cóż...Chyba tak - zaśmiałam się - Prowadź!
Jechaliśmy kawałek prosto przed siebie, później skręciliśmy w prawo, potem w lewo, następnie znowu w prawo... ugh... teraz to już nie wiedziałam gdzie jesteśmy.
-James? - zaczęłam niepewna czy rozpoczynać tą rozmowę, jednak chciałam coś o nim wiedzieć.
-Słucham - posłał uśmiech w moją stronę.
-Opowiesz mi coś o sobie? - powiedziałam. Chłopak zmieszał się na moją prośbę, jednak kontynuował rozmowę.
-Przyjechałem do Nowego Jorku razem z mamą i siostrą, ponieważ uhmm... ona dostała tutaj lepszą pracę, tak praca. Tu skończę ostatni rok liceum. - wyglądał jakby próbował coś ukryć.
Postanowiłam już więcej go nie wypytywać.

***

Dotarliśmy, jadąc przez las, do małej polany. Wokoło była tylko zieleń zmieszana z pomarańczem i czerwienią. W końcu zbliżała się jesień.
-Zostaw tu rower, ok?
Zrobiłam to o co prosił. On też zostawił swój. Ujął moją rękę i pociągnął mnie w tylko jego znanym kierunku.
Moim oczom ukazał się niewielki wodospad i wąska rzeka.
-Jej...Jak tu pięknie - nie mogłam nacieszyć oczu. Pierwszy raz tu byłam.  Niesamowite miejsce.
-Podoba ci się?
-Bardzo.
James puścił moją rękę i wspiął się a pobliskie drzewo. Z zaciekawieniem obserwowałam jego ruchy. Zeskoczył z gałęzi z liną w ręku. Już wiedziałam co się szykuje.
Zawiązał na końcu węzeł, po cym chwycił linę w ręce i z rozbiegu wskoczył do wody. Krople zimnej wody rozprysły się we wszystkich kierunkach. Odsunęłam się, żeby nie zostać ochlapana.
-No dalej, teraz ty! - wykrzyczał, kiedy się wynurzył.
-Nie ma mowy! Jesteś idiotą - zaśmiałam się.
-No chodź, woda wcale nie jest taka zimna.
Uniosłam brwi, podeszłam do wody i sprawdziłam jej temperaturę.
-Tak rzeczywiście, nie jest zimna....Jest lodowata! Musiałabym być wariatką żeby się zgodzić! - ciągle śmiałam się z chłopaka. Zastanawiałam się jak może nie być mu zimno. Twardy jest.
-Ohh no nie przesadzaj. Chodź, bo sam Cię tu wrzucę!
Pokręciłam przecząco głową. James zaczął wychodzić z wody i szedł w moim kierunku. Śmiałam się.
-Nie próbuj się zbliżyć! - cofałam się z wyciągniętą ręką przed siebie. Chłopak zaczął biec do mnie. Gwałtownie się odwróciłam i zaczęłam przed nim uciekać. Cholera. Był szybszy.
Złapał mnie w talii i oboje się przewróciliśmy. Nie mogłam przestać się śmiać, kiedy zaczął mnie łaskotać.
-N-n-niee, p-proszę, jjuż wy-wystarczy - próbowałam powiedzieć.
James przestał mnie przez chwilę łaskotać, i popatrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Nagle atmosfera zrobiła się napięta. Chłopak wstał i podał mi rękę.
Tajemniczo się uśmiechnął. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Nie odezwał się, tylko przerzucił mnie sobie przez ramię. Zaczął iść w stronę wody. Krzyczałam i piszczałam, że ma mnie puścić, ale nie ustąpił. Przyspieszył kroku, tak, że ostatecznie biegł. Zamknęłam oczy, kiedy poczułam jak wbiega ze mną do zimnej wody. Pisnęłam, kiedy moja rozgrzana skóra, zetknęła się z zimnem. Oboje roześmiani, zaczęliśmy się pryskać i wygłupiać.
Przyzwyczaiłam się do wody, mogę powiedzieć, że wcale nie była taka lodowata.
-Chyba powinniśmy już wracać - powiedział James, kiedy leżeliśmy rozłożeni na trawie i próbowaliśmy wysuszyć na sobie ubrania.
-Nie chcę jeszcze wracać - powiedziałam. Było mi bardzo dobrze. Słońce muskało moją twarz, delikatnie ją opalając.
-Ja też nie... Ale musimy... - mówił smutnym głosem. Westchnęłam ciężko.
-No więc chodźmy! - podniosłam się, strzepałam trawę z mokrych spodni i pobiegłam w stronę naszych rowerów.

___________

Zrezygnowałam z wstawiania pomiędzy tekstem zapisów z pamiętnika. Strasznie ciężko rozplanować te wszystkie dni tygodnia i wgl takie tam. Nie ważne xd
Wiem, że ktoś to czyta, więc zostawcie jakiś komentarz. Przynajmniej jeden. Zróbcie mi prezent na dzień dziecka xx.
Podoba się? 


piątek, 17 maja 2013

Rozdział 3


-Sorry.
-N..nie ma za co - wykrztusiłam i jeszcze przez chwilę przyglądałam się jak chłopak się oddala. Szedł prosto przed siebie, nie zważając na nikogo.Wyglądał na mniej więcej w moim wieku, może trochę starszy. Ciężko było mi to określić, ponieważ miał okulary przeciwsłoneczne i kaptur na głowie. Miał ubrane ciemne rurki, zieloną bluzę i czarną, rozpiętą kurtkę.

***

Stanęłam w drzwiach i ogarnęło mnie przerażenie. Przerażenie na widok mojego pokoju. Nie było w nim widać nawet kawałka podłogi. Wszędzie leżały porozrzucane ubrania. Mój pokój w niczym nie przypominał pokoju dziewczyny, prędzej można by powiedzieć, że była to dżungla. Dobra trzeba tu trochę posprzątać... Jednak zanim to zrobiłam przebrałam się w mój kochany, zielony dres. Ogarnięcie wszech panującego bałaganu zajęło mi mniej, niż się spodziewałam. Byłam zmęczona, ale było widać efekty mojej pracy. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie gorącą czekoladę. Do kuchni weszła mama.
-Listonosz przyniósł dzisiaj paczkę dla ciebie.
-Poważnie? Do mnie ? - zdziwiłam się.
-Tak jest na stole, w salonie.
Rzuciłam wszystko i poszłam ją zobaczyć. Otwarłam ją i zdałam sobie sprawę, że przecież tydzień temu zamówiłam koszulkę ze zdjęciem Nialla. Rozłożyłam ją i przymierzyłam od razu. Była za duża, ale właśnie taką chciałam. Niechętnie ściągnęłam t-shirt i schowałam go z powrotem do opakowania. Wróciłam do kuchni, aby zrobić sobie kanapki. Kiedy zjadłam, zabrałam koszulkę i poszłam na górę, do siebie. Włożyłam ją do szafy, usiadłam wygodnie na łóżku i zaczęłam czytać książkę.


***

Rano, jak to rano, śpieszyłam się, żeby jakimś cudem zdążyć na lekcje. Dzisiaj do szkoły obiecała podwieźć mnie siostra, dlatego postanowiłam poleżeć dziesięć minut dłużej, co nie wyszło mi na dobre. Bez zastanowienia wsunęłam na siebie nowy t-shirt z Niallem, a do tego ciemno-zielone spodnie. Zabrałam potrzebne rzeczy i pobiegłam pędem na dół, poprawiając po drodze fryzurę.
-Ty kiedyś zapomnisz z domu zabrać głowy dziecko... - zaśmiała się mama.
-Muszę już lecieć, paaa!
-Na razie skarbie.
Wbiegałam po schodach do szkoły słysząc dzwonek na lekcje. Pobiegłam szybko do mojej szafki i wyciągnęłam książkę do biologii. Zatrzasnęłam drzwiczki z hukiem i pobiegłam w stronę klasy. Na korytarzach było coraz mniej osób. Nagle wydawało mi się, że ktoś mnie wołał. Zwolniłam i odwróciłam się, ale nie zobaczyłam nikogo. Już chciałam zacząć biec, kiedy odwróciłam głowę, wpadłam na chłopaka i oboje się przewróciliśmy. Zakręciło mi się w głowie, i zobaczyłam przed sobą, a właściwie pod sobą zielone oczy. Wstałam pośpiesznie i otrzepałam białą koszulkę.
-Przepraszam, śpieszyłam się.
-Nie to ja przepraszam, byłem zamyślony - odpowiedział chłopak wyraźnie rozbawiony całą sytuacją. Delikatnie się zarumieniłam. Prawdę mówiąc, to pierwszy raz widziałam go u nas w szkole, a nie wyglądał mi na pierwszoklasistę. Musiał być nowy. Miał piękne zielone oczy i czarne krótkie włosy. Mogę powiedzieć, że był nawet przystojny.
-Szukam gabinetu dyrektorki, może powiesz mi gdzie mam iść? - zapytał posyłając mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów. Jakbym go już gdzieś widziała....tylko gdzie ?
-Mam lekcje w klasie obok, chodź zaprowadzę cię - uśmiechnęłam się. Nie wiem czemu, ale chciałam zrobić na nim dobre wrażenie...
Chłopak dziwnie mi się przyglądał, a właściwie mojej koszulce.
-Widzę, że mam tutaj fankę...- wymruczał pod nosem.
-Co? - niedosłyszałam.
-A nie, nic, mówiłem, że jesteś fanką One Direction.
-No, tak się składa, że jestem, a co ?
-A tak tylko mówię. W ogóle to jestem James - wyciągnął do mnie dłoń.
-Amy - podałam mu swoją rękę. Dotarliśmy pod gabinet dyrektorki.
-No więc to tutaj.
-Dzięki.
-Nie ma za co - zerknęłam na zegarek - 8:10.
Wpadłam do klasy, przepraszając nauczycielkę za spóźnienie. Była nieźle wkurzona, tym bardziej, że akurat wszyscy pisali kartkówkę.
Nareszcie lekcje się skończyły. Nie miałam zamiaru siedzieć tu ani chwili dłużej. Nauczyciele uwzięli się na moją klasę. Na każdej lekcji pisaliśmy jakąś niezapowiedzianą kartkówkę.
Wychodziłam właśnie ze szkoły. Przed głównym wyjściem zobaczyłam Jamesa. Ubierał czarną, sportową kurtkę. Dopiero teraz dostrzegłam coś dziwnego. Chłopak miał zieloną bluzę. TĄ zieloną bluzę, którą wczoraj miał chłopak na którego przez przypadek wpadłam. 'Czyli to musiał być on'. Wracając, całą drogę myślałam o Jamesie. Nie umiem tego wytłumaczyć, po prostu nie mogłam przestać zadawać sobie różnych pytań na jego temat.
Ten chłopak zawrócił mi w głowie. Dlaczego? Sama nie wiem. Przecież normalnie już nie pamiętałabym, że wczoraj potrąciłam kogoś na chodniku. Ale on był jakiś taki dziwnie hmm... znajomy?
Żeby oderwać myśli od chłopaka postanowiłam odwiedzić Jess. Po drodze wstąpiłam do cukierni po jej ulubione babeczki z musem jagodowym.
Stanęłam przed drzwiami jej domu. Zapukałam. Otworzyła mi mama Jess, pani Evans.
-Dzień dobry - przywitałam się.
-Dzień dobry Amy, co słychać?  - uśmiechnęła się kobieta i wpuściła mnie do środka.
-Dziękuję, wszystko w porządku.
-U Jessicki jest Oliver, są na górze w pokoju - powiedziała łagodnie i gestem zachęciła mnie abym udała się schodami na pierwsze piętro. Kiwnęłam głową i pobiegłam do góry.
Z grzeczności zapukałam do drzwi po czym nacisnęłam klamkę i popchnęłam je.
Otworzyłam usta, żeby przywitać się z przyjaciółmi. Jednak to co tam zobaczyłam zupełnie mnie zaskoczyło....
CZY ONI SIĘ WŁAŚNIE CAŁOWALI?!

__________________________

Zdaję sobie sprawę, że pierwsze rozdziały zawsze są nudne, ale teraz do "ekipy" dołączył James, więc będzie ciekawiej xd
Miło byłoby gdybyście zostawili kilka komentarz ;)
To dla Was chwila, a ja cieszę się później przez cały dzień, że ktoś czyta moje wypociny ;p
Zdecydowanie za dużo piszę...Ughh...
Kocham Was <3 

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 2



***
Wstałam o świcie, co było bardzo dziwne. Za zwyczaj nie mogłam rano zwlec się z łóżka, ale dzisiaj jakoś nie umiałam spać. Zeszłam cicho do kuchni i postanowiłam zrobić omlety na śniadanie. Właśnie kończyłam jeść swoją porcję, kiedy do kuchni weszła mama.
-Amy ? - zapytała jakby nie dowierzała, że ja naprawdę siedzę w kuchni o tej porze - czemu wstałaś tak wcześnie ?
-Nie mogłam spać. Zrobiłam omlety na śniadanie - zmusiłam się na uśmiech.
-Naprawdę? Jesteś kochana. - powiedziała i ucałowała mnie w policzek.
-Tak, wiem - zaśmiałam się.
Odłożyłam talerz do zmywarki i pobiegłam do mojego pokoju. Otworzyłam szafę. Cała jej zawartość wysypała się na podłogę. Westchnęłam głośno, stojąc nad wszystkimi moimi rzeczami i patrzyłam na nie z góry. No tak, miałam zrobić w sobotę porządek pomyślałam. Teraz nie miałam tyle czasu, żeby zająć się ogarnięciem bałaganu. Szybko znalazłam w stosie ubrań ciemno-zielone spodnie i jeansową koszulę. Zostawiając porozrzucane ciuchy, zabrałam wybrane rzeczy i poszłam do łazienki. Poranna toaleta zajęła mi trochę więcej niż zwykle. Wstałam wcześniej, zatem mogłam w spokoju, delikatnie się umalować, umyć zęby, ułożyć włosy i takie tam. Zeszłam do kuchni i nalałam sobie herbaty do kubka. Zegar wskazywał godzinę 7:50.
Jak co dzień lekcje zaczynały się dopiero o 9:00, więc miałam jeszcze sporo czasu. Nudząc się, wyciągnęłam podręcznik z hiszpańskiego i zaczęłam przewracać kartki. Jess obiecała po mnie podjechać, ale już na prawdę nie miałam co robić. Wysłałam jej krótkiego smsa:

Idę do szkoły pieszo. Nie musisz po mnie podjeżdżać. Do zobaczenia xx.

Założyłam czarne conversy za kostkę, narzuciłam skórzaną, czarną kurtkę, bo na zewnątrz było dosyć chłodno i wyszłam z domu. Szłam spokojnie ulicą rozglądając się wokół. Nigdy nie miałam poczucia czasu, więc kiedy zerknęłam na zegarek, trochę się przeraziłam.
Za 15 minut zaczynały się lekcje, a ja nawet nie zdążyłam przejść połowy drogi. Przyspieszyłam kroku.
Przechodziłam właśnie koło stoiska z gazetami. Na wystawie leżała gazeta, z której w pośpiechu zdążyłam zobaczyć tylko tyle :

"...tion, czy to już naprawdę koniec?!"

Wiedziałam, że nie ma teraz czasu, żeby się zatrzymywać. Udało mi się dotrzeć do szkoły na czas. Podczas lekcji nie mogłam się skupić, kotłowały się we mnie dziwne myśli. '...tion' - mnie jako fance kojarzyło się to tylko i wyłącznie z One Direction. Nie miałam pojęcia co innego mogłoby tam pisać. Ale z drugiej strony... koniec z One Direction? Niemożliwe! Nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli. Po szkole, poszłam prosto do najbliższego sklepu z prasą, aby kupić tę gazetę.
Moje najgorsze obawy się sprawdziły. Weszłam do środka i od razu zobaczyłam okładkę kolorowego czasopisma ze zdjęciem moich idoli. Napis faktycznie głosił :

"One Direction, czy to już naprawdę koniec?!"

Nie rozumiałam o co chodzi. Bez zastanowienia wzięłam i zapłaciłam za gazetę.  Chociaż zżerała mnie ciekawość, postanowiłam przeczytać artykuł dopiero w domu.
Byłam zdolna do rozpłakania się na środku ulicy, ale chciałam uniknąć takiego upokorzenia. Wiedziałam, że na pewno będę płakać... jeżeli to wszystko prawda.... 'Nie przeżyję tego' -myślałam. Wpadłam do domu, jakby goniła mnie grupa bandytów. Usiadłam na krześle w kuchni, nie ściągając butów, ani płaszcza. Byłam sama.
Trzęsącą się ze zdenerwowania ręką, wyciągnęłam gazetę z torby i położyłam ją przed sobą. Zobaczyłam zdjęcie mojej ukochanej piątki wariatów, których, pomimo tego, że ich nie znałam, to kochałam nad życie. Zobaczyłam znowu te piękne niebieskie tęczówki Nialla,  kręcone włosy Harrego i bluzkę w paski należącą do Lousia. Nie umiałam otworzyć gazety, coś mnie blokowało. Bałam się tego co tam przeczytam. Jednak ciekawość wygrała. Otwarłam spis treści.... Strona 6. Przewróciłam kartki i po raz kolejny na środku zobaczyłam zdjęcie moich chłopców. Położyłam lekturę na stół, bo ręce tak mi się trzęsły, że nie mogłam nic przeczytać trzymając ją w dłoniach.
Przeczytałam to dokładnie 7 razy, za każdym razem nie mogąc uwierzyć. Według artykułu podczas nagrywania teledysku do nowej piosenki między chłopcami doszło do kłótni, jednak nikt nie wie, jaki był jej powód. Padło dużo niemiłych i wulgarnych słów. Wszyscy wyszli ze studia, zostawiając zdezorientowane osoby, które pracowały z nimi. Wieczorem do Paul'a zadzwonił Liam, że to koniec... Jak to w ogóle możliwe? Przecież chłopaki na każdym kroku pokazywali to, jak im na sobie zależy, że są najlepszymi przyjaciółmi. Jakaś część mnie miała nadzieję, że to tylko głupi żart... Łzy spływały w szybkim tempie po moich policzkach. Załamałam się....miałam totalnego doła. Nie dochodziło do mnie to, że One Direction się rozpadło. Cały dzień nie wychodziłam z pokoju. Wpatrywałam się w okno, obserwując ludzi, ciągle się gdzieś śpieszących i dzieci biegające na pobliskim placu zabaw. Od czasu do czasu po moim policzku spływała pojedyncza łza.

PONIEDZIAŁEK
Nie mogę w to uwierzyć, po prostu nie mogę! Co takiego musiało się stać, że piątka nierozłącznych chłopaków, pokłóciła się do tego stopnia?! Zawsze powtarzali, że bycie w zespole to najlepsze co się im przytrafiło... A teraz tak po prostu rzucili wszystko?
I po co ja w ogóle kupiłam tą gazetę? Ugh...


Byłam zmęczona, oczy miałam całe spuchnięte i czerwone od płaczu. Szybko uciekłam na górę do swojego pokoju, przebrałam się w jakieś szare dresy i luźną koszulę. Położyłam się wygodnie na łóżku i zasnęłam.

***

-Amy ! Wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły - usłyszałam wołanie mojej mamy. Najchętniej zostałabym w łóżku cały dzień, nie miałam ochoty się z nikim dzisiaj widzieć. Byłam totalnie załamana. Pięć minut później mama, wpadła do mojego pokoju, odsłaniając zasłony z okien. Do moich oczu dobiegło jasne, oślepiające światło. Schowałam się pod kołdrą, lecz została mi ona brutalnie odebrana.
-Mamo!
-Nie chcę słyszeć żadnego 'ale' - powiedziała surowo i wyszła z pokoju.
Z półprzymkniętymi oczami, zrezygnowana, udałam się do łazienki. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie, wystraszyłam się. Podkrążone, sine oczy, czego przyczyną był wczorajszy płacz. 'Przydałoby się uwijać, jeżeli chcę wyglądać normalnie w szkole' pomyślałam. Ekspresowo umyłam się, ubrałam brązowe, cieplutkie leginsy i trochę za duży, zielony sweterek, sięgający mi do połowy ud. Usiadłam przed moją toaletką i zwinnie nałożyłam tonę pudru, aby zamaskować moje okropne oczy. Do tego odrobina błyszczyku i tuszu do rzęs. Spojrzałam w lustro. Uznałam, że wyglądam w miarę dobrze. Zeszłam na dół, mamy już nie było. Spojrzałam na zegarek - 8.20 - czas wychodzić. Szybko założyłam buty, kurtkę i przeszłam przez niewielkie drewniane drzwi. Zamknęłam je za sobą, schowałam kluczyk do torby i ruszyłam. Po drodze, mój żołądek dał o sobie znać. No tak, przecież nie zdążyłam nic dzisiaj zjeść pomyślałam i bez zastanowienia weszłam do piekarni, którą właśnie mijałam. Kupiłam drożdżówkę i udałam się w dalszą podróż do mojego liceum.
Dzisiejsze lekcje były czystym marnotrawstwem czasu. Jessicki nie było w szkole, nie miałam z kim porozmawiać. No bo przecież nie będę rozmawiała z Oliverem o One Direction, on by nie zrozumiał. Na samą myśl o zespole, chciało mi się płakać.
Gdy w końcu doczekałam się ostatniego dzwonka na dzisiaj, pobiegłam i w ekspresowym tempie założyłam kurtkę i wyszłam ze szkoły. Ostatnie czego bym teraz chciała, to zostać tu jeszcze chwilę dłużej.
Założyłam słuchawki, puściłam "Nobody compares" i spokojnie szłam chodnikiem ze spuszczoną głową.
Zmieniałam właśnie piosenkę, kiedy poczułam silne uderzenie w ramię. Momentalnie odwróciłam się i wyciągnęłam słuchawki z uszu. Chłopak w kapturze, którego zobaczyłam powiedział, ale tak jakby od niechcenia, Sorry....

_____________________________________

Mam nadzieję, że się podobało ;)
Jak myślicie, kim jest tajemniczy chłopak? One Direction przetrwa?
Napiszcie co myślicie ;*
Kocham Was <3

P.S. Dodałam ankietę ;) Kliknij jeżeli czytasz, chciałabym orientacyjnie wiedzieć ile osób czyta bloga :D



niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 1



Przeczytajcie notkę pod rozdziałem ;)
_____________________________________________
        Słuchawki towarzyszą mi odkąd skończyłam 13 lat. Nie potrafię bez nich ruszyć się z domu. Szłam spokojnie ulicą nie zwracając uwagi na ludzi, którzy ciągle się gdzieś śpieszyli i pędzili. Mając słuchawki w uszach, zamykałam się w moim małym świecie. Moim i tej piątki wariatów, których uwielbiałam.
Przedzierałam się z trudem przez tłum ludzi zgromadzonym wokół czegoś, ale jakoś nie specjalnie byłam ciekawa,co stało się obiektem ich zainteresowania. Wracałam ze szkoły. Zaczął się właśnie nowy rok szkolny. Ostatnia klasa szkoły średniej przede mną.
Wzrokiem błądziłam po sklepowych wystawach. Moją uwagę przykuł śliczny zielono - niebieski zeszyt. Na okładce widniało moje ulubione zdjęcie One Direction i napis: "PAMIĘTNIK". Od razu się w nim zakochałam. Już od dawna myślałam o tym, żeby zacząć prowadzić pamiętnik, ale jakoś nigdy nie mogłam się za to zabrać. Najwyższy czas pomyślałam i bez namysłu weszłam do sklepu. Kupiwszy to co chciałam, udałam się do domu.
        Jeszcze dobrze nie zdążyłam zamknąć za sobą drzwi, a już usłyszałam głos mojej mamy wołający mnie z kuchni.
-Cześć mamo.
-Amy biegnij się przebrać, jedziemy na obiad do cioci Jade. Za 15 minut masz być gotowa. - powiedziała stanowczo, po czym wyszła, zostawiając mnie samą w pomieszczeniu.
W podskokach ruszyłam schodami do mojego pokoju, pośpiesznie zmieniłam tylko t-shirt, z tego, z Myszką Miki na czarny sweterek i białą koszulkę. Bardzo lubię ciotkę Jade. To siostra mamy, jednak te dwie kobiety to dwa zupełne przeciwieństwa. Moja mama - spokojna, rozważna i czasami nadopiekuńcza osoba, natomiast ciocia Jade to imprezowa, zakręcona i szalona kobieta. Cieszyłam się, że znowu się z nią zobaczę. Moje zmęczenie po dniu spędzonym w szkole od razu minęło. Wyciągnęłam szybko z torby mój nowy nabytek i przełożyłam go do mniejszej torebki razem z długopisem.

CZWARTEK
Mój drogi pamiętniczku... tak zaczyna się z zwykle pisać pamiętnik no nie? Zresztą nie ważne. Zobaczyłam cię na wystawie w sklepie i musiałam cię kupić. Jedziemy teraz razem z mamą i moją starszą siostrą Rebecką do cioci Jade na obiad. Nie mam wprawy w pisaniu, więc na razie kończę. Dzisiaj nie wydarzyło się nic ciekawego co mogłabym tu opisać...O, jesteśmy na miejscu. Idę jeść, bo umieram z głodu. Ciekawe co ciocia przygotowała :)


***

-Amy?
-Słucham cię, Jess - powiedziałam zaspanym głosem do telefonu.
-Jedziesz ze mną do szkoły?
-Jess, przecież jest dopiero 6 rano... Ja jeszcze śpię.
-Przecież dochodzi 8:20. AMY! wstawaj! - krzyknęła do słuchawki. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek.
-Cholera! Zaspałam. Za 15 minut będę gotowa. Podjedziesz po mnie?
-Jasne śpiochu, tylko się pośpiesz - zaśmiała się Jess.
Odrzuciłam kołdrę na drugi koniec pokoju i popędziłam do łazienki. Pięć minut później stałam już przed moją szafą i nie wiedziałam co ubrać. Zdecydowałam się na granatowe rurki, białą bluzkę. Chciałam ubrać jeszcze czerwoną marynarkę, ale znalezienie jej w mojej szafie było nie lada wyzwaniem, ponieważ potrzebowała ona przeprowadzenia gruntownego sprzątania. Po chwili znalazłam to, czego tak uparcie szukałam. Usłyszałam dźwięk podjeżdżającego samochodu. W biegu zabrałam jeszcze czarną torbę, włożyłam czerwone baleriny i przejrzałam się w lustrze. Amy, nie dramatyzuj, wyglądasz dobrze pomyślałam. Pośpiesznie zamknęłam drzwi i wsiadłam do samochodu przyjaciółki. Witając się z nią buziakiem w policzek zilustrowałam jej ubiór.
-Jess! Ślicznie wyglądasz - dziewczyna miała ubraną miętową sukienkę, rozszerzaną od pasa w dół i biały sweterek.
-Nie słodź już, bo się zarumienię - zaśmiała się Jess - dzięki.
Nim się obejrzałam, znajdowałyśmy się już pod murami naszej szkoły. Całą drogę przegadałyśmy o wakacjach.
Siedem lekcji w szkole przeleciało bardzo szybko, nawet nie wiem kiedy. Zadzwonił wyczekiwany przez wszystkich, dzwonek, kończący dzisiejsze lekcje. W pośpiechu udałam się do mojej szafki, włożyłam tam niepotrzebne podręczniki.
-Amy? - Jess położyła rękę na moim ramieniu.
-Wracasz ze mną samochodem?
-Dzięki za troskę, ale przejdę się. Jest ładna pogoda, a spacer dobrze mi zrobi.
-Jesteś pewna?
-Tak, dzięki. Jesteśmy na dzisiaj umówione? Oliver idzie z nami do kina?
-Ugh... Nie zdążyłam go zapytać. Ale raczej pójdzie. Zadzwonię później. Do zobaczenia - posłała mi krótki uśmiech i wyszła ze szkoły. Ja zamknęłam szafkę i tradycyjnie włożyłam słuchawki.
Na dworze było przyjemnie ciepło, chociaż niebo było zachmurzone. Delikatny wiatr rozwiewał moje rozpuszczone włosy. W moich uszach rozbrzmiewało wspaniałe solo Niall'a z One Direction, w piosence "Rock me".

"(...)I want to you rock me, rock me, rock me, yeah.
I want you to hit the pedal heavy metal, show me you care(...)".

Wsłuchując się w kolejną piosenkę "What makes you beautiful", rozmyślałam o różnych rzeczach. Szłam z uśmiechem na twarzy, przed siebie. Nim się obejrzałam, stałam pod drzwiami swojego domu.

PIĄTEK, południe
Szkoła minęła mi bardzo szybko. Teraz biegnę się ubierać. Zaraz idziemy z Jessicką i Oliverem do kina na jakąś nową komedię. Hmm... Nie wiem co założyć. Ale chyba będę się musiała pośpieszyć, jeżeli chcę zdążyć na czas. 

Szybko wyciągnęłam z szafy czarne rajstopy, jeansowe, krótkie spodenki z ćwiekami i koszulę w czarno-szarą kratę. Poprawiłam makijaż, wzięłam pieniądze i telefon. Ubrałam czarne, wiązane za kostkę buty i wyszłam z domu.

PIĄTEK, wieczór
W kinie było MEGA! Dawno się tak nie śmialiśmy. Po filmie wspólnie zdecydowaliśmy się, że pójdziemy na  gigantyczną pizzę. I jak ja mam przy nich schudnąć? Duży popcorn, duża cola, duża pizza... ehhh no cóż. W końcu raz się żyje! Jestem strasznie zmęczona. 
Ale weekend się dopiero zaczyna. Na jutro umówiłam się z Jessicką na zakupy!!! Muszę kupić jakieś nowe spodnie i buty... :)

***
__________________________________________

Po pierwsze chciałam Was bardzo, bardzo przeprosić, że tak długo nie dodawałam pierwszego rozdziału, ale nie miałam dostępu do internetu. Wiecie majówka, długi weekend ;P
Teraz będę już dodawała tutaj regularnie.
Im więcej komentarzy, tym szybciej dodam kolejną część ;D
<takitammałyszantaż>

niedziela, 28 kwietnia 2013

PROLOG

W ludziach od zawsze tkwiła nieodparta potrzeba bycia kochanym, lubianym i pozytywnie postrzeganym. Każdy chce być traktowany z szacunkiem, ale jednocześnie mieć odrobinę prywatności. Chcemy zatuszować nasze wady, a wyostrzyć zalety, aby być postrzeganym jako osoby idealne. Często udajemy kogoś kim nie jesteśmy, stwarzamy sobie nową 'maskę', aby przypodobać się innym. Jednak czy jest to konieczne? Bycie sobą jest łatwiejsze, ale wymaga wielu poświęceń...

Czy nasza bohaterka to zrozumie? Czy będzie umiała zachować się w tej sytuacji?
Co powiedzą na to wszyscy jej znajomi i rodzina? Czy pomimo tego, że zostanie zraniona, będzie w stanie wybaczyć i dać ukochanej osobie jeszcze jedną szansę? Czy to co postanowi, okaże się słuszne?

Przed Amy dużo ważnych rozmów, decyzji do podjęcia i wiele problemów do rozwiązania.
Jesteście gotowi ruszyć razem z nią?


sobota, 27 kwietnia 2013

Witam :)

Cześć!
No cóż...Nie będę tu za dużo pisać.
Blog powstał po to, abym mogła podzielić się z Wami, moimi wypocinami :P
Jeżeli chcecie się czegoś o mnie dowiedzieć to: KLIK.
Mam nadzieję, że się spodoba xx.
Pozdrawiam ;D